Nie tylko dla kobiet

Nie tylko dla kobiet

Margaret Atwood podjęła się trudnego zadania ożywienia dla nas postaci Penelopy – wiernej żony Odyseusza. Bo w zasadzie, cóż więcej o niej wiemy? Jest dla nas „mityczną skamieliną”, kobietą – archetypem. Kim była jednak naprawdę, co robiła przez długie dwadzieścia lat nieobecności Odysa, o czym myślała, co czuła? Homera wydaje się to nie interesować.

Kanadyjska powieściopisarka daje nam swoisty apokryf, odkrywa przed czytelnikiem to, co wcześniej uznano za nieistotne. Penelopa opowiada swoje dzieje osobiście, ale z dystansem jaki daje człowiekowi upływ czasu, wspomina: dzieciństwo, zaaranżowane małżeństwo, macierzyństwo, szczęśliwe chwile u boku ukochanego Odysa, rozłąkę z mężem i oczekiwanie na jego powrót. Penelopa to postać z krwi i kości, nie jest tylko naiwną żoną, czekającą na powrót, powiedzmy sobie szczerze, niezbyt wiernego małżonka. To kobieta inteligentna, bystra i zaradna, potrafiąca z ironią, a więc z dystansem, opowiadać o swoim życiu. Tak też powiedzmy to wprost, mądrością i sprytem równa jest Penelopa swemu przebiegłemu małżonkowi. Ale „Penelopiada” to także historia kobiety samotnej. „Na kim tak naprawdę mogłam polegać oprócz samej siebie?” – pyta gorzko bohaterka. Oderwana od rodzinnych stron, nie znajdująca nici porozumienia z teściami ani przyjaźni w gęstej atmosferze pałacowej, a po wyjeździe męża, pozostawiona samej sobie, nie odnosi także sukcesu wychowawczego. Mimo to nie jest kobietą złamaną, jej nadzieją jest miłość do męża, choć nie oznacza to jednocześnie, że nie rozumie, co oznaczają plotki o jego pobycie na dworach pięknych księżniczek. W innym świetle jawi nam się także piękna Helena trojańska, kuzynka Penelopy, to egoistka z chorobliwą żądzą wyróżnienia się, choćby kolejnym skandalem natury erotycznej. Wzbudzająca wojenną pożogę i burząca spokój innych, aby zaspokoić własną ambicję.

Autorka oddaje również głos bezimiennym służkom Penelopy, które skończyły żywot powieszone z rozkazu Odysa, za rzekomy brak powściągliwości. To właśnie dwanaście zamordowanych służek śpiewa pieśni, na wzór antycznego chóru, choć bez moralizowania, będące komentarzem do akcji, a czasem jej parodią. Śpiew tego niewieściego chóru przybiera tony zarówno idylliczne, jak i dramatyczne. Ale to również szanta „Szczwany wilk morski” – streszczająca podróże Odysa, dziecięca skakanka-wyliczanka, czy piosenka podwórkowa: „Ach, być-że królewną” – oddająca nadzieje Penelopy, jako panny na wydaniu.

Margaret Atwood w sposób świeży i oryginalny odczytała przykryty patyną czasu mit. Pod jej piórem, dość papierowa u Homera, postać żony Odysa staje się bohaterką nietuzinkową. I chyba z całym przekonaniem powiedzieć możemy, rzeczywiście: „Helena do pięt ci nie dorasta”. Choć „Penelpiadę” czyta się lekko, to jednak nie pozostawia ona czytelnika obojętnym. Zmusza do refleksji i zadania sobie, być może, niewygodnego pytania, czy opowieść, którą dotychczas znaliśmy, choć taka przekonująca, to czy jednak prawdziwa?