Maksymalistka

Maksymalistka

Bł. Natalia Tułasiewicz „Być poetką życia. Zapiski z lat 1938-1943”, wstęp, oprac. i komentarz Barbara Judkowiak, Wydział Teologiczny UAM, Poznań 2006, s.382.

Notatki autorstwa błogosławionej Natalii Tułasiewicz to publikacja wyczekiwana z niecierpliwością przez tych, którzy zdążyli już zapoznać się z postacią tej niezwykłej współczesnej świętej. Ale jest to również doskonała lektura dla tych, którzy wątpią, że świętość można pogodzić z codziennym życiowym trudem. Natalia Tułasiewicz była osobą świecką, nauczycielką, polonistką, w czasie wojny zaangażowaną również w tajne nauczanie, autorką poezji i tekstów prozatorskich, a przede wszystkim prekursorką apostolatu ludzi świeckich. Jej charyzmat apostolski rozwinął się w pełni w czasie misji, którą pełniła, dobrowolnie wyjeżdżając na roboty do Niemiec. Zwerbowana przez tajną organizację „Zachód”, zobowiązała się pomagać Polakom przymusowo pracującym na obczyźnie, niosąc im wsparcie duchowe i moralne.

Natalia, przez bliskich i przyjaciół zwana Natą, z kart „Zapisków” wyłania nam się jako osoba niezwykle wrażliwa, serdeczna i współczująca – w znaczeniu umiejętności współodczuwania świata z innymi. To także natura mistyczna, ale jednocześnie twardo stąpająca po ziemi, zakorzeniona w życiu, umiejąca innym nieść pociechę i radę w trudnych sytuacjach. Posiada ona również doskonale wyostrzony zmysł obserwacji, a więc tę cechę, która czyni z niej świetnego „kronikarza codzienności”. Dzięki temu też „Zapiski” są fascynującym dokumentem minionego czasu, zatrzymującym jak w obiektywie historię „zwykłych” ludzi: przyjaciół, rodziny, znajomych, których portrety autorka kreśli z prawdziwie literackim zacięciem, stwierdzając nieraz: „Ciekawy typ! Wart książki!” (s. 127). Ale jest to także zatrzymanie w obiektywie historii – tej bolesnej wojennej, o której autorka, mimo iż znajduje się w jej centrum, potrafi pisać z dystansem i spokojem.

Autorka porusza w wiele tematów: oczywiście jest wojna i doświadczenie wysiedlenia, które było udziałem rodziny Tułasiewiczów, pojawia się temat cierpienia i śmierci, także tych najbliższych, znajdziemy wątki dotyczące nauczania, któremu Natalia poświęcała wiele czasu, ale i serca, pojawiają się refleksje z przeczytanych książek i własne rozterki twórcze, jest przyroda i są podróże. Ale z całą pewnością możemy powiedzieć, że głównym tematem „Zapisków” jest miłość. Miłość do narzeczonego, rodziny, do przyrody, miłość bliźniego, ale również miłość nieprzyjaciół i w końcu miłość najważniejsza w jej życiu – Bóg, który sam jest Miłością.

Przywołuje Natalia w „Zapiskach” istotne pytanie, które postawił jej kiedyś narzeczony: „Co jest naczelną ideą Twojego życia?” Odpowiedziała wówczas bez wahania: Miłość, i dopowiada: „Nie myślałam wtedy o naszej obopólnej tylko miłości. Myślałam o miłości człowieka w Bogu” (s. 216). I chociaż w miłości do Janka (jej narzeczonego), jak sama pisze, doznała klęski (narzeczeni się rozstali), to jednak autorka wyznaje: „jakże jestem szczęśliwa, że Opatrzność dozwoliła mi przeżyć wielką miłość” (s. 331). Nie wstydzi się i nie wypiera miłości do Janka. „Jakże można inaczej jak przez ciało być?” – pyta w jednym z wierszy (s. 370). Nie ma w niej manichejskiego rozdarcia między duszą a ciałem. I wciela w życie to, co tak zwięźle ujął ksiądz Twardowski: „Trzeba mieć ciało by odnaleźć duszę”. Właściwie wciąż od nowa na kartach dziennika Natalia podejmuje „dialog” z Jankiem. Szczegółowo analizuje swoje uczucie do niego: „Nie kocham się w nim – pisze – tylko miłuję go, choć do mnie nigdy należeć nie będzie” (s. 132). Wielekroć przywołuje chwile dla nich niegdyś ważne, a dla niej ciągle, mimo upływu lat, żywe. Choć była naturą skrytą i raczej niewylewną, zdecydowała się na artystyczne opracowanie dziejów młodzieńczej miłości. „Teraz – pisała – mam ciszę życia wewnętrznego taką, że mogę się przypatrywać naszej miłości z perspektywy lat” (s. 230). Zaowocowało to cyklem liryków, który chciała pierwotnie zatytułować „Miłość słoneczna”. „ŤMiłość słonecznať – projektuje Natalia – to będzie właśnie ukazanie drogi, która mię przywiodła do Miłości jedynej, wyłącznej, Bożej” (s. 245-246).

Na kartach dziennika obserwować możemy nie tylko duchowe dojrzewanie Natalii, ale również odkrywanie przez nią własnej drogi życiowej. W notatce z maja 1943 roku czytamy: „Uwielbiać pragnę Mistrza mego i Pana, że mnie powołał na apostoła Miłości i to w świecie, nie za murami ani kratami klasztoru. (…) Nigdy nie marzyłam o tym, aby po latach, strawionych na żarliwej miłości do człowieka, zechciała Najwyższa i Jedyna Miłość powołać mnie do wyłącznej służby dla siebie” (s. 320). Natalia stopniowo odkrywa w sobie, że pragnie przede wszystkim być „apostołką miłości”. Zaangażowana w związek z Jankiem pragnęła domu, dziecka, rodziny, potem rozważała też możliwość drogi zakonnej czy tercjarskiej, nie czuła się jednak do tych zadań powołana.

Szukała własnej drogi i podążała za głosem swego serca, dokonując jednocześnie odważnych wyborów. Okres wojny traktowała jako czas cennych, choć trudnych rekolekcji, które pomogły jej zwerbalizować osobiste powołanie. Tak o tym przeczytać możemy w „Zapiskach”: „Ten, który mi zabrał wszystko, dał mi stokroć więcej, obdarzył mię królewsko, rozrzutnie rajsko, bo dał mi na własność Siebie – nieograniczoną Miłość najczystszą. I zrozumiałam wreszcie, że misja moja życiowa to jest apostolstwo świeckie, że mam być samotną nie z konieczności, z fatum bolesnego, ale z wyboru radosnego, z własnej woli, z miłości” (s. 236). Powołanie do apostolatu świeckich odkrywała Natalia powoli, wzorcem dla niej była m.in. renesansowa święta – Aniela Merici, założycielka urszulanek. Natalia jako wychowanka urszulanek, a potem także nauczycielka w ich szkołach, doskonale znała ducha i pisma matki Anieli. Aniela Merici, mimo iż żyła w czasach niesprzyjających angażowaniu się świeckich w działalność Kościoła, sama będąc tercjarką, pragnęła zorganizować grupę kobiet świeckich poświęcających się służbie bliźniemu i Kościołowi. Kontynuatorką tej idei była błogosławiona Natalia Tułasiewicz, duchowa córka świętej Anieli.

Natalia, prosząc o łaskę heroicznej miłości Boga i bliźniego, zdawała sobie jednocześnie sprawę z tego, że droga, którą podąża, nie jest łatwa. Gdy służyła wsparciem, pomocą i modlitwą bliskim, przyjaciołom i ludziom, z którymi stykał ją los, zależało jej na chrześcijaństwie nie z nazwy, ale z ducha, z miłości i temu też aksjomatowi podporządkowała swoje życie. Była duchową maksymalistką, przekonaną o tym, że celem, do którego winien zmierzać każdy chrześcijanin jest świętość: „mam odwagę chcieć być świętą (…), tylko świętość jest najpełniejszą miłością” (s. 336). Świętości tej jednak nie pragnęła dla zaspokojenia własnych ambicji, ale była przekonana, że stworzenie, które głosi przecież chwałę swego Stwórcy, musi czynić to w sposób najdoskonalszy. Najpełniejszym wyrazem miłości do Boga jest ofiara z życia, i na tę ofiarę właśnie Natalia czuła się również przygotowana. Pisała: „Niech się wypalę dla Niego i przez Niego, niech mnie miłość strawi i unicestwi cieleśnie” (s. 282).

I tak się też właśnie stało, że złożyła ona świadectwo swojej miłości do Boga i bliźnich, ginąc w obozie w Ravensbrück wiosną 1945 r. Była ona jednak głęboko przekonana – czemu niejednokrotnie daje wyraz w „Zapiskach” – że jej misja nie zakończy się wraz z ziemskim bytowaniem. Chciała wyprosić sobie u Boga tę łaskę, aby i po śmierci móc orędować za duszami trudnymi, które już za życia otaczała szczególna troską: „Cóż byłaby warta taka przyjaźń i życzliwość – pyta Błogosławiona – która skończyłaby się z ostatnim uderzeniem serca? Miłować kogoś w Bogu, to znaczy oddać mu się sercem na zawsze i właśnie tam, szczególnie tam, u tronu Bożego wołać o zmiłowanie, o zbawienie wieczne, o błogosławieństwo życia” (s. 309).

W lekturę dziennika wprowadza nas rzetelne i z kompetencją Barbara Judkowiak, która opatrzyła również tekst niezwykle starannymi przypisami, rozszyfrowującymi wiele wątków, które Natalia porusza skrótowo, także ze względu na ówczesną sytuację polityczną.

Przy całym dzisiejszym zalewie rynku wydawniczego płaską i banalną intymistyką trzymamy w ręku „Zapiski”, które przynoszą czytelnikowi nie tylko wciągającą lekturę, czy świadectwo minionych, trudnych chwil naszej historii, ale przede wszystkim możliwość spotkania z niezwykłą postacią, która potrafi zdobyć zaufanie czytelnika swoją szczerością i dojrzałością. Życie zaś autorki „Zapisków” jawi się nam jako radosny hymn na cześć miłości, która może nie zawsze jest łatwa, ale na pewno zawsze zwycięża.